03 marca, 2014

Rozdział #004

** Oczami Martiny **

Gdy odebrałam telefon, nikt się nie odezwał. Było to trochę dziwne, jednak zapytałam:
- Halo? - cisza - Halo?! - tutaj zaczynałam się denerwować, bo nikt nic nie mówił, słychać było tylko jakieś szumy i trzaski. Nagle połączenie przerwało, więc wkurzona rzuciłam telefon na łóżko i wyciągając ciuchy z szafki, zaczęłam myśleć kto to mógł być.
Telefon znowu zaczął dzwonić.
- Możesz mi powiedzieć, czego wreszcie chcesz?! - wykrzyknęłam.
- Emm... Tin? Chciałem się ciebie tylko spytać czy nasze dzisiejsze wyjście na obiad jest aktualne, ale skoro jesteś na mnie zdenerwowana, to może ją przełożymy?
- Nie, nie, nie Aaron, przepraszam. Przez cały ranek dzwoni do mnie nieznany numer, a gdy odbieram to po drugiej stronie ciągle jest cisza. Przepraszam.
- Dobrze Tini, rozumiem. To jak z obiadem?
- Oczywiście, że idziemy. O której przyjedziesz?
- Będę o 12. Zabiorę cię w magiczne miejsce - Aaron się zaśmiał.
- Hahah, no dobrze. To widzimy się za... - spojrzałam na zegar - za 3 godziny i 25 minut. - w tym momencie Aaron się roześmiał.
- Już tęsknię kotek. Do zobaczenia. - pożegnał się
- Pa, misiu - odpowiedziałam i rozłączyłam się.

Po rozmowie z moim chłopakiem udałam się do łazienki, by tam w spokoju wziąć długą kąpiel w mojej wielkiej wannie. W czasie, gdy nalewałam do niej wodę rozpuściłam włosy, rozebrałam się i zaczęłam wybierać zapach płynu do wody. Zdecydowałam się wybrać czekoladowy, ponieważ Aaron go uwielbia, a ja lubię sprawiać mu przyjemność. Zakręcając kurek, weszłam do gorącej wody i zanurzyłam w niej moje zdrętwiałe mięśnie. Czując, jak ciecz mnie odpręża, postanowiłam, że nie będę dzisiaj myśleć o tych dziwnych telefonach, które dostawałam od rana.
Powoli zaczynałam odpływać. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie miejsca, gdzie mógłby mnie zabrać Aaron. Pomyślałam o tej nowej restauracji na obrzeżach miasta, tuż przy samym klifie.
Zerknęłam na zegar - 10:30
- O nie! Tyle czasu tu już siedzę?! - wykrzyknęłam cicho do siebie i pośpiesznie wyszłam z wody, otulając się puchatym ręcznikiem. - Jak tak dalej będę się guzdrać, to nie zdążę!

Wychodząc z łazienki przylegającej do mojego pokoju, przeszłam do wielkiej garderoby. Wyszukałam stosowne ubrania i położyłam je na łóżku.  Zestawiłam je również z moją ulubioną niebieską bransoletką i włożyłam wszystko na siebie:




Szykując się dalej, postanowiłam, że pójdę w rozpuszczonych, lekko skręconych włosach i lekkim spokojnym makijażu.

Gdy już tak odstawiona zeszłam na dół poleciłam jednej ze służących przekazać rodzicom, że nie ma mnie w domu i wrócę później. Powiedziałam też, że ma przygotować mój pokój na przyjście kilku gości.
Usłyszałam trąbienie zza okna. Wiedziałam, że to Aaron, więc pospiesznie przeciągnęłam błyszczykiem po ustach i wyszłam z domu.

- Hej kochanie! - wskoczyłam do auta i cmoknęłam go w policzek. - Gdzie mnie tym razem zabierasz?
- Zaraz zobaczysz Tin. Nie martw się, nie wywiozę cię za daleko - roześmiał się i wcisnął pedał gazu

Nie jechaliśmy długo, więc tak jak myślałam, zabrał mnie na obrzeża miasta. Zobaczyłam maleńką restaurację na uboczu, świeżo pomalowaną na biało, z dużymi oknami. Nie kojarzyłam jej, chociaż bardzo często jadałam w restauracjach, jednak wiedziałam, że Aaron nie zaprosi mnie do niesprawdzonego lokalu.

Kiedy auto się zatrzymało, mój chłopak wyciągnął kluczyki i obchodząc pojazd z drugiej strony, otworzył mi drzwi.

- Dziękuję. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Jest bardzo dobrze wychowany.
- Nie ma za co - zaśmiał się. - Chodź, wejdziemy do środka.


Gdy ujrzałam wnętrze budynku, oniemiałam.

- Pięknie tu - westchnęłam z wrażenia. - Tutaj jest.. niesamowicie.
- Właśnie dlatego cię tu zabrałem - szepnął mi do ucha Aaron i pocałował mnie w szyję.
- Nazywam się Aaron Betrayal, mam zamówiony stolik - powiedział do młodziutkiej kobietki, która zaraz zerwała się z miejsca i poprowadziła nas do loży dla vipów.
- Zaraz przyjdzie kelnerka i poda państwu kartę dań - oznajmiła i niewidocznie nas opuściła.

Aaron jak na dżentelmena przystało, odsunął mi krzesło i gestem zachęcił do spoczynku. Po przyjściu kelnerki on, nawet nie zerkając w menu zamówił nam obojgu wykwintne kraby z lekko musującym szampanem.
- A więc... Smacznego i wypijmy za nasz związek - powiedział uroczyście i stuknął mnie kieliszkiem.
- Za nasz związek - szepnęłam cicho, przypominając sobie mój ostatni sen.
Pogrążyliśmy się w rozmowie, kiedy nagle zadzwonił telefon Aarona.
- Och, poczekaj sekundę - powiedział i odszedł od stolika.
Kiedy wychodził z loży vipów usłyszałam tylko " Cześć słodka "

Przestraszyłam się, jednak pomyślałam, że to może wcale nie jest tak jak myślę. Postanowiłam, że nie powiem mu co usłyszałam i, że wszystko będzie tak jak wcześniej. Czekałam na niego, a on wciąż nie przychodził. Zerknęłam na wyświetlacz mojej komórki. Nie było go już 20 minut. Już kończyłam sączyć mojego szampana, gdy przyszedł. 
- Przepraszam, że tak długo to trwało. Naprawdę ważna sprawa. - oznajmił
- Dobrze, rozumiem. - odparłam. - To jak? Opowiedz jak poszedł twój ostatni mecz.
- Poszło nam bardzo dobrze. Dzięki mnie mieliśmy przewagę 10 punktów - zaśmiał się i w tym momencie jego telefon zawibrował - Ups, sorry - mruknął i zaczął odpisywać na wiadomość.
- Nie, no spoko. - powiedziałam, jednak on jakby mnie nie zauważał. Po tej jednej wiadomości nadeszła następna, a po niej jeszcze kolejna, a ja powoli zaczynałam tracić cierpliwość.
- Aaron. - powiedziałam, lecz on wciąż wlepiał oczy w ekran. - Aaron! Przyszedłeś tu ze mną, więc przestań mnie traktować jak powietrze i powiedz coś wreszcie! Już od 15 minut siedzimy w ciszy, a ty jesteś wciąż zapatrzony w ten głupi telefon! - podniosłam głos.
- No już, już kotek. Nie denerwuj się. - warknął chłopak i odłożył telefon. - Już skończyłem.
- Dobrze, bo jeszcze jeden esemes i wychodzę. - stanowczo odpowiedziałam i zaczęłam podgrywać kraba.
- Okey, kocie. Może teraz ty mi opowiedz, jak było na tej imprezie u Mercedes?
- Było wspaniale. Wiesz... Do naszej szkoły będzie chodził nowy chłopak. Nazywa się Jorge. Jakoś nigdy wcześniej nie widziałam go w mieście, więc nie wiem, skąd Mechi go wytrzasnęła - roześmiałam się, jednak mój śmiech został brutalnie przerwany przez ten głupi dźwięk esemesa. Wściekła wykorzystując całą swą szybkość, chwyciłam komórkę i otworzyłam wiadomość.
- Nie! - zawołał Aaron




- Jak... Mogłeś... JAK MOGŁEŚ?! - byłam oburzona, a zarazem smutna. Jak on mi to mógł zrobić? Wściekła wstałam od stołu, podeszłam do niego i z całej siły walnęłam go w policzek. Zaraz potem wybiegłam z łzami w oczach z restauracji. Jak on mógł? Biegłam coraz szybciej i szybciej, co było wielkim wyzwaniem, bo miałam na sobie szpilki. Łzy zasłoniły mi widok,  aż nagle na coś wpadłam.
- Och, Przepraszam... - całkowicie się rozpłakałam. - J... Ja nie chciałam... Przepraszam...
- Martina? Martina, spokojnie, nic się nie stało. Dlaczego płaczesz? - usłyszałam znajomy głos.
- Jor... Jorge... On... On mnie zdradza... - Moje łzy ciekły strumieniem
- Co?! Aaron?! - zrobił się agresywny, jednak zaraz się opamiętał. - Chodź Tini. Przyjechałem autem nad klif, żeby tu pobiegać, ale twoje samopoczucie jest ważniejsze. - przytulił mnie - Zawiozę cię do domu, chodź. - Wziął mnie za rękę i poprowadził do samochodu.




****************************************************************************************************************

Witam was w nowym, już czwartym rozdziale ;)
Chciałabym was przeprosić za tak długą nieobecność, jednakże szkoła i moje lenistwo połączone z brakiem weny dało się we znaki ;)
Startujemy od nowa z rozdziałami, więc nowy może pojawić się już niedługo.


† Shiroo - Chan †