18 stycznia, 2014

Nowi bohaterowie z rozdziałów 1-3

Aktualizacja bohaterów z odcinków: 1-3


Jorge Blanco:


( ur. 19 grudnia 1992r. )
Nowy uczeń w szkole. Tajemniczy, jednak wydaje się być bardzo pozytywnym człowiekiem. Lubi grać na gitarze i jest dosyć nieśmiały. W poprzedniej szkole udawał kogoś innego i teraz postanawia to zmienić.
Polubił wielu ludzi z imprezy i zamierza się z nimi zaprzyjaźnić.
Jednak... Jest zupełnie kimś innym, niż oni...





Aaron Betrayal:


( ur. 14 lutego 1995r. )
Z Martiną w związku jest już od dwóch lat, więc uważają się za poważny związek.
Tak jak ona należy do bogatych i sławnych nastolatków w szkole. Jego ojciec jest słynnym koszykarzem, a matka - uznaną w świecie modelką. Po ukończeniu szkoły planuje pójść w ślady ojca i zacząć grać w jakimś znanym klubie.
Z przyczyny, iż jest bardzo przystojny, kręci się wokół niego wiele dziewczyn, a on nawet nie zaszczyca ich swoim spojrzeniem.
Jest zadufany w sobie i to, czego sobie zażyczy musi zostać spełnione.



Mia Moore:



( ur. 20 listopada 1997r. )
Kiedyś przyjaciółka Martiny, należąca do paczki przyjaciół wraz z Renee.
Miła i lubiąca imprezować, jednak nie jest typem alkoholiczki.
Romantyczka - pragnie znaleźć miłość swojego życia. Kiedyś była w związku z bratem Tini - Oven'em Stoessel.
Kocha tańczyć. Taniec nie jest tylko jej pasją - jest również jej życiem. Rozwija swój talent jeżdżąc na konkursy, na których zajmuje wysokie miejsca.
Ona również posiada wielką tajemnicę...

Renee Rasac:





( ur. 30 czerwca 1997r. )
Wcześniej była normalną nastolatką, śmiała się i wygłupiała, jednak po odejściu przyjaciółki radykalnie zmieniła styl i sposób bycia. Została emo, z kilkoma nieudanymi próbami samobójstwa ( co kryje za sobą pewien sekret ). Ćpa, pali i mocno baluje, przez to zaczyna się staczać.
Marzy o wyjściu ze złych nałogów, jednak nie ma w nikim oparcia.

Jedna z wcześniejszych przyjaciółek Martiny. Kiedyś należały do tej samej paczki, dopóki Stoessel nie zaczęła zadawać się z Mercedes i jej paczką. 


Postacie poboczne:

Katie Martinez:





Avril Ramos:





Thomas Diaz:





-----------------------------------------------------------------------------------------------------


† Shiroo - Chan †
Ash

17 stycznia, 2014

Rozdział #003

*Oczami Jorge*

Byłem już prawie przy moim domku, lecz nagle coś wyskoczyło zza krzaków. To było wielkie i straszne, więc przestraszyłem się, bo widziałem coś takiego po raz pierwszy. Nie miałem pojęcia, co mam robić. Postanowiłem dyskretnie odsuwać się od potwora, ale on to zauważył i przemówił do mnie. Usłyszałem jego głos w mojej głowie.
- Nie bój się. - powiedział.
-Kim ty jesteś?  -zapytałem.
Potwór wyszedł z cienia drzew i pokazał mi swą twarz. To nie był potwór. To był człowiek, lecz miał pysk podobny do wilka.
-Nie poznajesz mnie. - stwierdził.
Miał niski głos i był bardzo blady. Gdy ujrzałem jego mięśnie przestraszyłem się, więc zacząłem biec przed siebie. Nie miałem pojęcia, co ode mnie chce to coś. On mnie dogonił, próbował mnie zatrzymać, ale go uderzyłem i pobiegłem dalej. On jednak nie dał za wygraną. Stanął przede mną, a ja znów go uderzyłem, niestety on mi oddał. Zaczęliśmy się bić, ponieważ nie potrafiliśmy spokojnie porozmawiać. Podczas walki on mnie ugryzł w nadgarstek, a tuż po tym zniknął niczym mgła. Nie wiedziałem, czy on jest człowiekiem czy czymś innym, ale nie miałem zamiaru spotkać się z nim po raz kolejny. To było szokujące przeżycie.

<Dwie godziny później>

Wciąż nie mogę zapomnieć co się dziś wydarzyło. Ta dziewczyna, która miała anielski głos, gdy śpiewała. Jeszcze to coś co spotkałem. Boję się zamknąć oczy, bo gdy znów je otworze on może stać nade mną.


Po kilku godzinach rozmyślań w końcu zasnąłem. Miałem przedziwny sen, że jestem w jakimś labiryncie i po nim błądzę. Jest bardzo ciemno ze wszystkich stron strzelają we mnie jakimiś kulami które świeciły na niebiesko. Gdy doszedłem do końca labiryntu spotkałem...   potwora, tego samego którego widziałem nieco wcześniej. Byłem przerażony, lecz gdy powiedział mi coś co na początku uznałem za głupstwo ale potem pomyślałem, że to może być prawda. Powiedział mi we śnie, że w dniu moich 18-tych urodzin przemienię się w wilkołaka. Powiedział tylko jeszcze, że powinienem nie wychodzić z domu kiedy jest pełnia księżyca, ponieważ mogę kogoś skrzywdzić. Po tych słowach obudziłem się, byłem zupełnie zdezorientowany. Nie wiedziałem gdzie jestem i byłem bardzo spocony. Nagle mnie naszła myśl. Przypomniało mi się gdy kiedyś w dzieciństwie czytałem książkę o tym, że przodkowie mogą przekazywać wiadomości w śnie.
Poleżałem jeszcze chwilkę na chłodnej ziemi i wstałem by zrobić sobie coś na śniadanie.

*Oczami Tini*

Dalej jestem oszołomiona po imprezie u Mechi. Było niesamowicie! Ten chłopak... Jorge. Jest boski, romantyczny i przystojny. Jeszcze kilka lekcji i koniec. Teraz siedzimy na szkolnej stołówce i jemy coś podobnego do kaszki, tylko, że to nie kaszka. Przy stoliku siedzą wszyscy, za wyjątkiem Lodo która poszła gdzieś ze swoim nowym chłopakiem. Kto wie, czy to będzie wielka miłość czy niewypał. Nie zniosłabym, gdyby moja przyjaciółka płakała przez niego.

Już po lekcjach. Nie mam na nic ochoty więc idę się położyć. Rzuciłam plecak w kąt pokoju i przebrałam się w wygodny dres. Położyłam się a już kilka minut później spałam jak niemowlak. Miałam dziwny sen.


Na początku snu pojawił się mój chłopak, Aaron. Był z jakąś dziewczyną, która jakoś nie grzeszyła urodą. Wyglądało to, tak jakby mnie zdradzał z nią. Potem przyszłam ja, sama. Widziałam jak się z nią całował, namiętnie. Byłam przerażona, schowałam się za drzewem, aby ich podglądać. Potem gdzieś poszli. Śledziłam ich ,ale potem już nie wytrzymałam i podeszłam do niego.
-Co to za dziewczyna, Aaron?! - powiedziałam wprost.
-Laska, przecież ja cię nie znam. Kim jesteś? - odpowiedział.
-Naprawdę nie wiesz kim jestem? Jestem twoją dziewczyną, to ja Tini. -  powiedziałam oburzona.
-Ale to ona jest moją dziewczyną. - odparł wskazując ręką na dziewczynę obok.

To był dla mnie szok. Uciekłam stamtąd. 


W tym momencie się obudziłam strasznie spocona i przerażona. Obudził mnie dźwięk mojego dzwonka w komórce. Nie znałam numeru więc nie odebrałam. Ten ktoś dzwonił do mnie jeszcze kilka razy, zdenerwowałam się, więc odebrałam. Myślałam, że to koledzy z klasy robią sobie żarty. To nie byli oni, bo zaczęli by wrzeszczeć do słuchawki. Ten ktoś nic nie powiedział. Hmm... dziwne.

Kto mógł zadzwonić? Skąd miał mój numer?


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam już w 3 rozdziale naszego FF! Mamy nadzieję, że się spodobało i zapraszamy do komentowania!
Ash

08 stycznia, 2014

Rozdział #002


** Oczami Martiny **

- Ja otworzę. - zawołała z kuchni Lodovica

- Hmmm... mam nadzieję, że nie rozniosą domu Mechi. - pomyślałam. - Albo będzie tak jak za ostatnim razem - uśmiechnęłam się. Po ostatniej imprezie u Mercedes ranking strat w jej domu był ogromny... Dużo rozbitych szyb, lamp i luster, a do tego wiele innych uszkodzeń. Jednak Mechi nie miała żadnego przypału. Ludzie z Elity mają zazwyczaj bogatych lub sławnych rodziców, więc takie poimprezowe straty są dla nich niczym.

- Tini? Tini wyłaź już z tej łazienki! Goście przyszli, a ty ciągle tam siedzisz! - zawołała mnie Mechi
- Już, już Księżniczko - zaśmiałam się. - Przecież musimy pięknie wyglądać na twojej imprezie, co nie?
- No oczywiście, ale chciałabym cię poprosić, żebyś poszła zapodać jakąś muzykę, bo DJ jeszcze nie przyjechał. Jak zwykle się spóźnia... - westchnęła Mech
- Nie martw się, już idę coś włączyć. - roześmiałam się i odeszłam

- Jeej... Ci ludzie są bardzo punktualni. Czas imprezy zaczął się jakieś 10 minut temu, a jest ich już jakaś setka. Ciekawe, ilu ich jeszcze dołączy - pomyślałam wybierając płyty.

- Ta powinna być okej. Ten kawałek wszystkich porywa do tańca - szepnęłam i włączyłam głośniki. - Ludzie! Zabawę czas zacząć!! - wykrzyknęłam i zobaczyłam entuzjazm ludzi. - Alkohol lub inne napoje macie w holu, tak samo i przekąski. - oznajmiłam i poszłam szukać dziewczyn.

- Tini! Chodź tutaj, muszę ci kogoś przedstawić. - zawołała mnie Lodo, a obok niej stała Mercedes i grupka ludzi z naszej Elity.
- O, siemanko Katie, Avril, Thomas. Emmm... A ciebie chyba nie znam? - zdziwiłam się, bo ja znam wszystkich z naszej E.
- Tak, tak. Właśnie zaczął chodzić do naszej szkoły. Nazywa się Jorge. Jorge Blanco - sprostowała Lodovica.
- Tsaa... Cześć Jorge - uśmiechnęłam się
- No... Cześć Martina - lekko zapeszył się " Nowy "
- Hahah, dobra. Dosyć uprzejmości, ja idę tańczyć. - odparłam i poszłam.

** Jakiś czas później **

- Ehhh... Mam dość... Już kilka godzin tańczę w 15 centymetrowych szpilkach - sapnęłam - Idę na zewnątrz.
- Idź, idź - zawołała Av - Zaraz do ciebie dołączę.

Przechodząc przez korytarz widziałam wiele ludzi na parkiecie i przy barze, gdzie podawano drinki i przekąski. Sama wzięłam napój niskoprocentowy, ciastko i wyszłam z rezydencji. Było strasznie ciemno, więc włączyłam światła i poszłam w głąb ogrodu.
Dojrzałam już moje ulubione miejsce - niewielką górkę z tarasem, z którego był świetny widok na roztaczające się za posesją jezioro. Praktycznie nikt tu nie przychodził. O tym miejscu wiemy tylko ja, Mercedes i Lodovica. Kiedyś przyszedł tu Thomas, jednak nie spodobało mu się tutaj. On jest duszą towarzystwa, tym który uwielbia ruch i nie cierpi siedzieć dłużej niż 10 minut w jednym miejscu. Nie zachwycił się tą dzikością jeziora, jego szeptami...

Dochodząc na miejsce podeszłam do prawego boku schodków i obluzowałam od nich deskę. Wyciągnęłam ze schowka mój skarb - gitarę, na której w moim wieku grała moja mama. Upewniwszy się, że deski są na swoim miejscu, weszłam na podest i podchodząc do ławki stojącej prawie przy samej barierce tarasu usiadłam na niej. Postanowiłam zagrać moją ulubioną piosenkę, która pasowała także do tej okazji - była wolna, tylko moja... Wyrażała tęsknotę i ból.
Strojąc gitarę myślałam o tym co się dzieje w moim życiu. O tym, że wszystko się zmienia, ale jezioro wciąż jest takie same...

Zaczęłam grać. Pierwsze tony muzyki popłynęły miękko po strunach. Zza okien willi leniwie wypływała elektroniczna muzyka, jednak to mi nie przeszkadzało. Pomyślałam, że właśnie nadarzyła się okazja, by przez chwilę pośpiewać w samotności, a taka chwila nie zdarza się za często. Zanuciłam:


Tanto tiempo caminando junto a ti 
Aun recuerdo el día en que te conocí
El amor en mi nació tu sonrisa me enseno
Tras las nubes siempre va a estar el sol

Te confieso que sin ti no se seguir.
Luz en el camino tu eres para mi.
Desde que mi alma te vio.
Tu dulzura me envolvió.

Si estoy contigo se detiene el reloj.
**Nuestro Camino**

-Jeżeli śmiem powiedzieć, że to było piękne, to co mi odpowiesz? - usłyszałam czyjś szept i poczułam gęsią skórkę na skórze. - Jeżeli powiem, że ta piosenka jest piękna, to czy mogłabyś zaśpiewać mi jeszcze raz?
- Niee. Nie sądzę. Ta piosenka jest... bardzo dla mnie szczególna. Nie chciałabym jej śpiewać tutaj. Ona nie jest stworzona do śpiewania w towarzystwie.
- Jednak ją tu śpiewasz. Ale powiem ci jedno. Ta piosenka... Jest wspaniała. A takie należy zaśpiewać. By poszły dalej. Nie myślalaś kiedyś o tym?
- Nie. Zaśpiewałam ją prosto z serca. Nie mam zamiaru, by ktoś potem... Zbezcześcił ją.
- Rozumiem cię. Sam śpiewam. - oznajmił.
- Miło. Może już wracajmy do środka? Zimno mi... - szepnęłam. - Jorge?
- Tak? - zapytał mnie.
- Nie mów nikomu...
- O czym?
- O... o piosence, o mnie... O tym co zdarzyło się tutaj...
- Dobrze - uśmiechnął się Jorge. - Wracajmy już. Dziewczyny pewnie się martwią.
- Jasne - podał mi dłoń, a ja ją ujęłam. Był taki ciepły...

** Oczami Jorge **

Po odprowadzeniu Martiny powrotem do środka postanowiłem się przejść. Takie imprezy nie są dla mnie, więc szybko się zmyłem i poszedłem przez las do mojego domku. 

Jednak... Coś jest nie tak...

C.D.N...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 Hej! Witam was już w drugim rozdziale Fanfiction o Martinie ;)
Dzisiaj rozdział był trochę dłuższy, mam nadzieję, że się wam spodobał.

Zapraszam do komentowania i udostępniania znajomym. Liczymy na was!

† Shiroo-Chan †